Polecany post

Rzeczy, których nie mam

     Wygląda na to, że nie mam planu i za bardzo nie wiem, kim jestem. Co, mówiąc oględnie, jest sytuacją beznadziejną, bo wynika z n...

niedziela, 11 marca 2018

11 marca (piątek)


Doszli do punktu widokowego na Poelaert, skąd roztaczał się imponujący, rozległy widok na panoramę miasta. Alena pierwsza usiadła na kamiennym murku, wyglądającym jak szeroka balustrada otaczająca olbrzymi balkon, jakim był plac Poelaert, górujący nad północno-zachodnią częścią Brukseli. Było stąd widać wierzchołki wszystkich jej istotnych budowli, złocące się w promieniach zachodzącego słońca Atomium, w głębi po lewej, śnieżnobiałą wieżę z Grand Place, Bazylikę du Sacré Coeur w oddali, Notre Dame de la Chapelle na pierwszym planie i jeszcze całe mnóstwo innych wież, kopuł czy też zupełnie pospolitych dachów, wtapiających się w niemające końca szaro-brunatno-rude blokowisko. Tutaj dopiero naprawdę czuło się strach, bo widziało się na własne oczy, że Bruksela nie ma końca. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz